Zbójnicki Zamek – Legenda

Zbójnicki Zamek

Niedaleko od Żar, we wspaniałym lesie bukowo-świerkowym w miejscu gdzie wzgórze stromo opada do „Doliny Śmierci” i „Głębokiej Przepaści”. Na położonym najbliżej miasta wzgórzu, które zwane było Wzgórzem Zanikowym rycerzy-rabusiów, rycerz Kuno zwany „Dzikim” wybudował sobie przed wiekami murowane zamczysko. Dojście do przedzamcza stanowiła wijąca się od strony „Doliny Śmierci” ścieżka, którą znali tylko wtajemniczeni. Gród Kunona był bardziej dostępny od strony zachodniej, gdzie teren porośnięty gęstymi krzakami i zaroślami opadał ku dolinie. Wewnątrz murów warownych stały dwie budowle: zamek główny z wieżą, lochami i głęboką studnią oraz budynek mieszkalny dla kasztelanki i jej służebnic, zwany babińcem.

Kunon wraz ze swoją zgrają rozbójników, okradał z towarów żarskich, żagańskich i lubuskich kupców. Zakuwał ich w kajdany i żądał wysokiego okupu. Żona Kunona o imieniu Urszula wiodła pobożny żywot i nie umiała powstrzymać małżonka od nikczemnych praktyk. Często źle ją traktował, czasami rozważała ucieczkę z zamku, było to jednak niemożliwe, ponieważ pilnie jej strzeżono. Gdy w gościnę przyjeżdżali rycerze-rabusie z Przewozu, Nowogrodu i Trzebiela – pijatyka ich trwała zwykle do późna, a nim nastał świt, wyruszali na zbójecką wyprawę. Kiedy wracali opatrywała im rany i gotowała.

Dawniej dziki rycerz nie był taki zły, jednak pewnego dnia małżonek się odmienił. Było to w czasie, kiedy do zamku zjechał przybysz i oznajmił, że potrafi wytwarzać złoto. Kuno który pragnął szybko się wzbogacić nie zauważył nawet, że obcy człapie nogą, a włosy opadały mu głęboko na czoło. Zachwycony propozycją Kunon nie zorientował się, że zawarł pakt z diabłem, wypijając wspólnie zmieszaną krew. Od tej chwili czart miał nad nim władzę. Kuno zdobył potem bogactwa, grabiąc mieszczan i chłopów. Pewnego razu napadł dwóch handlarzy z Lubska i dwóch braci z żagańskiego klasztoru i wtrącił ich do lochu. Codziennie pytani byli przez dozorcę więzienia czy podpiszą oświadczenie, by po okazaniu którego, można by od lubszczan ściągnąć okup. Pewnego dnia postanowili zażądać by jeden z mnichów pojechał, pod nadzorem ludzi Kunona konno, z pismem jako posłaniec, do Lubska i Żagania. Kuno mając akurat dobry dzień, przystał na to. Mnich Benedykt pod dyktando rycerza napisał list do rajców miejskich i do żagańskiego klasztoru w języku łacińskim, o treści: „Zbrójcie się przeciwko Kunonowi! Jeśli będzie was spora gromada, to zdobędziecie jego zamek.” Kunon nie potrafił czytać, ani pisać a jego pisarz nie znał łaciny i uznał pismo za jakąś pobożną formułkę, co też mnich swym podstępem chciał osiągnąć.

Posłańcy wyruszyli nocą. Mnichowi przywiązano oczy i skrępowano ręce by nie mógł się uwolnić, temu jednak udało się wydostać jedną rękę i dokładnie widział otoczenie. Kiedy dotarli do Lubska, rajcy miejscy bez wahania wręczyli pieniądze, następnie udali się po to samo do Żagańskiego klasztoru. W trakcie drogi, na polu koło którego przejeżdżali, dwie kobiety ujrzawszy mnicha poprosiły o błogosławieństwo. Mnich dał jednej z kobiet swój modlitewnik, by pilnie przekazała miejscowemu duchownemu z pozdrowieniami od przyjaciela. Gdy dotarli do Żagania, opat rzekł, że nie ma tylu pieniędzy na okup, ile żąda Kuno za uwolnienie mnichów. Mnich Benedykt, bo tak miał na imię, wymyślił plan, że zamieni się ze swoim bratem bliźniakiem i ten powróci zamiast niego do więzienia. Tak też uczyniono. Przekazany modlitewnik zawierał informacje, by Żary wraz z Lubskiem i Żaganiem szykowały się na wyprawę przeciwko Kunonowi. Ksiądz czym prędzej udał się do Ratusza, gdzie burmistrz zwołał rajców i za trzy dni byli przygotowani do wyprawy.

Do Zielonego Lasu zbliżały się z trzech stron liczne zastępy uzbrojonych wojów. W dolinie śmierci stanęły obozem hufce żarskie, lubszczanie, a żagańscy klasztorni obsadzili żabie stawki. Kuno nie czekał na rozpoczęcie oblężenia i sam zaatakował. Gdy bitwa osiągnęła punkt kulminacyjny, Kuno dostrzegł, że tylko żaranie nie dotarli blisko grodu i ucieczka w tym kierunku przyniesie mu ratunek. Plan ucieczki nie powiódł się, ponieważ pierwsi napastnicy wdarli się przez tajemną furtę otaczając zamek. Rycerz zrozumiał, że wszystko stracone i jedyna ucieczka to skok przez palisadę. Kiedy był gotowy do skoku, ziemia rozstąpiła się, a płomień który buchnął z bagien zabrał ze sobą rycerza Kuno. Została tylko dziura która wypełniła się gęstą, czerwoną mazią o przykrym zapachu. Wspólnymi siłami przywalono otwór głazem, by zamknąć wejście do piekła.

Wszyscy byli zgodni co do tego, że diabeł zabrał swojego kompana do piekła. Pozostali rabusie poddali się, a zamek spalono doszczętnie. Urszula trafiła do zakonu sług klasztornych z Żagania, gdzie wstąpiła do sióstr urszulanek. Na mogile ustawiono wielki głaz ku pamięci i bohaterskiej śmierci mieszkańców Lubska, który stoi do dziś dnia. Od tej pory łotrowska zgraja z Zielonego Lasu przestała istnieć i nikomu już nie zagrażało niebezpieczeństwo.

 


Interreg